Agata i Maciek - sesja narzeczeńska

Nocny spacer po Starówce

Późny wieczór, zima powoli zwija atrybuty, centrum stolicy europejskiego miasta. Nieliczni tubylcy przemykają chyłkiem do swoich ciepłych norek, turystów także możnaby policzyć na palcach, gdyby tylko komuś chciało się ich szukać. Ale oto są i „nasi” narzeczeni: lekko podmarznięci, co nie jest bynajmniej dziwne, bo wczesnomarcowy wiatr był przed chwilą lutowym. Po krótkiej ale konstruktywnej naradzie i ustaleniu planu działania, udajemy się (przystając to tu, to tam w poszukiwaniu naturalnych żródeł światła) – klasycznie, a jakże – pod kolumnę Zygmunta. Stare Miasto bez niej byłoby niepełne. Sesja ze Starym Miastem w tle bez Zygmunta – niedokończona. Spod kolumny niezły widok na drugą stronę Wisły i na naszych narzeczonych, oświetlonych malowniczno reflektorami, to zachęcające warunki dla fotografów, przyznacie. Widoki na Narodowy są powszechnie znane i opatrzone, więc nimi nie zaprzątamy sobie obiektywów. Zimno. Truchcikiem przemieszczamy się pod Zamek Królewski. Zimno, zimno: plan zapuszczenia się w głąb staromiejskich uliczek uległ naturalnemu zamrożeniu i przyjętej z radością korekcie. Lądujemy w przytulnej kawiarni. Nasza para odmraża się w ciepłym i pustym zupełnie wnętrzu, a my ustawiamy ostatnie kadry. W tle biblioteka (jeśli ktoś zainteresowany, można przejrzeć księgozbiór), na stole napoje rozgrzewające. W innych okolicznościach możnaby tu siedzieć godzinami, ale wszyscy czujemy, że coś wisi w powietrzu i trzeba wracać do domu. Nie minie tydzień, a świat bezpowrotnie się zmieni, może już nigdy nie będzie takim, jakim go znaliśmy. Ciepłe, mimo zimna, wspomnienia z tego wieczora zamknęły pewien rozdział. A my mówimy naszym narzeczonym „do zobaczenia”, co nabiera dziś szczególnej wagi.