Aleksandra i Grzegorz

Ślub w Radzyminie, szalone oberki U Różyca

Rzut oka na Młodą Parę i już wiedzieliśmy, że tu będzie się działo. Ślub w kolegiacie radzymińskiej już dał tego przedsmak: była radość, energia (choć celebrans do końca zachował kamienną twarz). A potem goście przemieścili się na podwórzec folwarku „U Różyca”. Właściwie nie wystarczyłoby wesela z poprawinami, żeby obejrzeć wszystkie ciekawostki i eksponaty zgromadzone przez właścicieli w obejściu. A Aleksandra i Grzegorz odnaleźli się na folwarku, jakby nigdy stąd nie wychodzili. Było tradycyjne powitanie Młodej Pary chlebem i solą, był Kozak na koniu, skrzynia z posagiem, brawurowo wykonany pierwszy taniec.

Na dziedzińcu można było zaparzyć sobie herbaty i napojów bardziej esencjonalnych, skosztować wiejskich frykasów, racuchów (przebój!) smażonych „na oczach klientów”, założyć wypleciony wianek. Nocą udało się odciągnąć Młodą Parę od hołubców na krótką udaną minisesję.

Około północy zawitał na podwórzec wóz drabiniasty z pieczonym mięsiwem i dodatkami, pojadano, popijano i zamaszyście wywijano oberki i kujawiaki. Na oczepiny Panna Młoda pożegnała się z wiankiem, a założyła czepiec, specjalnie na tę okazję przygotowany przez Panią Babcię. Nie był to bynajmniej koniec wesela, raczej jego półmetek: wszystko dopiero się rozkręcało! Zobaczcie sami poniżej.