Zastanawiacie się, czy brać ślub jesienią? Jak najbardziej: może być naprawdę pięknie. Pogoda nie upalna, więc garnitury nie parzą, co nie jest bez znaczenia, gdy ma się w nim trzymać fason co najmniej do późnych godzin nocnych. Nasza Para najwyraźniej zamówiła sobie specjalną pogodę na swój ślub i choć był to już ostatni dzień października, wszystko ułożyło się idealnie.
Byliśmy z pełną temperamentu i radości Panną Młodą, gdy z pomocą uroczej Pani Świadkowej i pełnej wdzięku Zuzanny, szykowała się do ślubu. Byliśmy w jesiennym ogrodzie, gdy Panna Młoda czekała na przyszłego męża, wykorzystaliśmy okazję do kilku zdjęć w stonowanych październikowych zieleniach – takie zachwycające światło można uwięzić w kadrze tylko o tej porze roku. Byliśmy też z Panem Młodym (to zaleta fotografowania w dwie osoby), gdy zagubił i szczęśliwie znalazł ślubną kamizelkę. Byliśmy przy spotkaniu Jej i Jego, gdy po raz pierwszy zobaczyli się w ślubnych strojach – i On zaniemówił z zachwytu, Ona – z wdziękiem go przywitała w swojej nowej roli: już-za-chwilę-żony.
Byliśmy z Młodą Parą, gdy nie bez wzruszenia składała słowa przysięgi małżeńskiej. Byliśmy, gdy Młoda Para żywiołowo witała swoich bliskich i przyjaciół, a życzenia przyjmowała – już całkiem na luzie. Synchronizowaliśmy na trzy-cztery zapalanie sztucznych ogni pod nocnym niebem (prawie się udało). Zabawa trwała w najlepsze do późnych godzin nocnych: z szalonymi tańcami, podrzucaniem naprawdę wysoko głównych bohaterów tego weseliska. W tym miejscu trzeba przyznać, że nie ma to jak zaufana ekipa, na której sile i refleksie można polegać.
Były spontaniczne występy wokalne solo i w duecie, dedykowane – jakżeż by inaczej – Młodej Parze. Było pyszne jedzenie, smakowite mięsiwa serwowane ze specjalnego wozu, wyborny tort. Zobaczcie poniżej reportaż z jesiennego ale jakże emocjonującego ślubu i wesela w Dworze Sarmata.