Agata i Bruno

Polsko-brazylijski ślub czyli Carnaval w Konstancinie

Samba, karnawał, Copacabana, Amazonka, Ronaldinho – tak nam się kojarzyła Brazylia, dopóki nie poznaliśmy Bruna, Brazylijczyka osiadłego w Polsce (a było to wczesną jesienią, podczas sesji narzeczonych: Bruna i Agaty, w Łazienkach). Odtąd już zawsze dźwięk słowa „Brazylia” wywoła wspomnienie pogodnego Bruna. W gorącą jak Brazylia, czerwcową sobotę, Agata i Bruno zawarli w warszawskim kościele ślub, czego świadkami była licznie zgromadzona rodzina, przyjaciele i znajomi: tubylcy i duża grupa tych, którzy dla Agaty i Bruna pokonali ocean. Msza miała niecodzienną oprawę chóru międzynarodowego i trochę niezwyczajny przebieg za sprawą m.in. innych niż w Polsce zwyczajów, nie wspominając o konieczności odprawienia mszy w dwu językach: po polsku i angielsku. Bruno i świadek wprowadzili jeszcze więcej emocji, bo przez chwilę lokalizacja obrączek ślubnych nie była wiadoma (odnalazły się jednak we właściwej kieszeni). To „wydarzenie” ani na moment nie zmąciło doskonałych humorów i pogody ducha obecnych (włączając w to celebransa).

I w takich świetnych nastrojach po uroczystości weselnicy zameldowali się w Hotelu Borowina pod Warszawą. Tam się działo! Dwóch DJ-ów podgrzewało i tak gorącą atmosferę rytmami, przy których goście wylegli na parkiet i nie opuszczali go z wyjątkiem krótkich przerw np. na pierwszy taniec Młodej Pary, który okazał się być wspólnym prawykonaniem utworu wokalnego (Agata) przy akompaniamencie guitarry (Bruno). Były zabawy polsko-brazylijskie, koktajle tropikalne, popisy instrumentalne i wokalne gości, konkursy w podrzucaniu Pana Młodego, wspólne zdjęcia, minisesja młodych, no i oczepiny, rzecz jasna. Była już niedziela, dobrze po północy, gdy opuściliśmy z żalem karnawał w Hotelu Borowina.