Kinga i Peter

Polsko-holenderski ślub i wesele w Pałacu Smoszewo

 Jak wygląda ślub i przyjęcie weselne w deszczu? Czy może się udać? Czy można zorganizować minisesję bez parasoli, ale za to podczas mżawki, która co prawda odżywia cerę, ale jest niewygodną okolicznością do zdjęć? Na te wszystkie zasadnicze pytania odpowiedź brzmi: jak najbardziej! Popołudnie było pochmurne, bez deszczu, więc udało się bez kłopotu towarzyszyć Młodej Parze i ich gościom podczas przygotowań, ale w miarę upływających godzin, chmury się zagęszczały, nie wróżąc nic przyjemnego, i w końcu – lunęło! I to mocno! Ślubny łuk i krzesła czym prędzej przeniesiono z pierwotnie zaplanowanej lokalizacji ceremonii na skarpie – pod płócienny dach, na werandę pałacu. Panna Młoda odprowadzana przez mamę, pojawiła się po królewsku u szczytu schodów, na dole rozległy się głośne brawa, „achy!” i „ochy!”, a elegancki bardzo Pan Młody poprowadził przyszłą żonę na ceremonię. Było uroczyście i bardzo, bardzo wzruszająco: łzy zakręciły się w niejednym oku… Mowę ślubną przygotował świadek Pana Młodego i wykonał ją brawurowo, kończąc tym samym część oficjalną (a tymczasem deszcz się wzmagał). Goście wykazali się wybitnym imprezowym temperamentem: tańczyło się także w strugach deszczu, w ciemnościach nocy: takiego energetycznego wesela Pałac Smoszewo dawno nie widział. W wieczornej aurze (uzbrojeni na wszelki wypadek w parasole), z Panną Młodą w zgrabnych kaloszkach, wyruszyliśmy w plener na minisesję ślubną. Dołączyli do nas świadkowa ze świadkiem oraz kot, prawdopodobnie mieszkaniec pałacu. Mocnym akcentem wieczoru były zimne ognie, jeszcze mocniejszym – wielki transparent LOVE, rozwinięty przez kolegów Pana Młodego i oświetlony flarami dymnymi w czerwonym – jak miłość – kolorze. Ledwo wybrzmiało kolejne „Sto lat!” a goście ruszyli do tańca z taką energią, jakby dopiero zaczynali. Taneczną atmosferę podgrzewała prześliczna i uzdolniona saksofonistka i świetny DJ. Oczepiny, co do zasady były jak najbardziej tradycyjne, jednak reguły kolejnych konkurencji były opowiadane w dwóch językach, bowiem goście weselni przyjechali także z Holandii, kraju rodzinnego Pana Młodego.