Popołudnie lipcowe i lawendowe zagony zwabiły na sesję nie tylko nas, ale i wielu innych odwiedzających (trochę było ciasnawo w kadrze, ale poradziliśmy sobie). Delikatny zapach lawendy najwyraźniej uwiódł też pszczoły i liczne inne owady latające, bo z ochotą i pewnym zacietrzewieniem uwijały się po polu zbierając lawendowy pyłek. Jak pracowite pszczółki między rzędami lawendy uwijaliśmy się i my, łapiąc dogodne kadry z Magdaleną i Mikołajem, możliwie bez drugiego planu, ale w romantycznym zachodzącym słoneczku. A było tak…