Martyna i Tomasz - sesja narzeczeńska

Nadwiślańska plaża o zachodzie

Z hałasu i korków w mieście, lekko tylko podtruci spalinami, wpadliśmy wprost w objęcia nadrzecznych zarośli wierzb i olch, a narzeczeni – w obiektywy naszych aparatów. W oddali miasto stołeczne groźnie przypominało, że po sesji będziemy musieli tam wrócić, ale do tego czasu mieliśmy spędzić czas całkiem miło choć pracowicie. Nadwiślańskie ustronie z łachami piasku świetnie nadawało się na sesję, a nasza przyszła młoda para dobrze się bawiła mimo, że sesja wymagała od nich koncentracji, wysiłku, a niekiedy skoczności (Ona) i siły (On). Zainteresowani dowody na to znajdą w reportażu poniżej. Zostałoby się w tym zakątku dłużej, może nawet wykopałoby się jakiś wypoczynkowy grajdół, ale wrześniowe słońce o tej porze szybko mówi: koniec nastrojowych fotek, robię wieczór! Ciąg dalszy nastąpi, bo już wkrótce nasza para narzeczonych spotyka się na ślubnym kobiercu, a my będziemy w pobliżu.